Wywiad z Panią Krystyną

Zobacz nasza ofertę

Wywiad z Panią Krystyną

Interkadra: Dzień dobry, Pani Krystyno, na początek chciałabym zapytać, kto podejmuje, Pani zdaniem, pracę opiekuna i decyduje się wyjechać?

Pani Krystyna: To są osoby o bardzo różnym poziomie wykształcenia - są Panie z zawodowym wykształceniem i osoby po studiach, jak moja synowa. Są Panie z dużych miast i małych miasteczek. Wiemy, ile zarabia się w Polsce, nie każdy może dostać pracę za pieniądze, które zarabiamy w opiece w Niemczech. Wiele kobiet zaczyna wyjeżdżać, żeby zapewnić godne życie dzieciom, bo są jedynymi żywicielkami rodziny. Ja też tak zaczynałam i uważam, że w tym zawodzie najwięcej jest silnych i odważnych kobiet po przejściach.

Interkadra: A jaka jest Pani historia?

Pani Krystyna: Jestem z zawodu kucharzem, miałam przez 14 lat firmę cateringową, to była moja wielka pasja. Nadal uwielbiam gotować.

Prawie 10 lat temu byłam w trudnej życiowej sytuacji - mój pierwszy syn jeszcze się uczył, sama utrzymywałam rodzinę prowadząc firmę. To było ogromne obciążenie - odpowiedzialność za podjęte zlecenia, odpowiedzialność za pracowników, czasem wielka satysfakcja, ale okupiona ogromnym stresem.

Któregoś dnia usłyszałam w autobusie rozmowę dwóch Pań rozmawiających o pracy w opiece. Słuchałam i myślałam: „jak to?” Naprawdę można tak łatwo zarobić dobre pieniądze? Zapytałam, jak się dostać do takiej pracy. Dostałam numer telefonu, zżerała mnie ciekawość, bo Panie przedstawiały to tak, że wyjazd to niewielka odpowiedzialność, a spokojna praca. Zaryzykowałam, pojechałam i okazało się, że oczywiście warunki, do których trafiłam, były zupełnie różne niż to, co mi zapowiadano i na co godziłam się przed wyjazdem.

Tak zaczęłam, oczywiście na czarno. Nie polecam, a wręcz bardzo odradzam.

Po kilku wyjazdach zrozumiałam, że sama praca mi odpowiada, więc zaczęłam szukać innej formy zatrudnienia i dziś jestem wdzięczna losowi, że 7 lat temu trafiłam do InterKadry.

Interkadra: Jak Pani doświadczenie życiowe wpłynęło na postrzeganie tej pracy?

Pani Krystyna: Dużo dało mi prowadzenie własnej firmy. Wiem, co to znaczy dbać o zatrudnione osoby. Wiem, jak może wyglądać ich wdzięczność i zaangażowanie i jak wygląda zawiść i postawa roszczeniowa. Dziś potrafię się postawić po obu stronach.

Kiedyś uważałam, że to, co mnie spotkało w życiu, było najgorszym, co mogło mnie spotkać. Bywało, że nie miałam nic - zupa mleczna na śniadanie, zupa mleczna na obiad. Mój mąż był psychopatą, więc moje dzieci miały we mnie ojca i matkę. Później diagnoza – nowotwór!

To wszystko nauczyło mnie, że nie można się bać, a to, co daje nam siłę przetrwania, to odwaga i cel. To jest ważne też w pracy opiekuna. Nie można się bać wyzwań, rozmowy, sytuacji - trzeba wyznaczyć sobie cel i z pewnością siebie do niego zmierzać.

Interkadra: A czy w Pani życiu zawodowym zdarzały się sytuacje trudne, które na pierwszy rzut oka wydawały się beznadziejne?

Pani Krystyna: Oczywiście! Mam jedną historię, która też dobrze obrazuje to, co niesie ze sobą praca opiekuna. Pojechałam do rodziny, z której wszystkie opiekunki szybko wracały. Nikt nie chciał tam jechać. Ja pojechałam.

Zamożne starsze małżeństwo, duży dom. Pan z diagnozą nowotworu - lekarze dawali mu miesiąc życia, Pani z Alzheimerem, dom z ogrodem, który czasy świetności miał już za sobą. Nikt o to wszystko nie dbał. Posiedziałam jeden dzień, obmyśliłam plan i zabrałam się do pracy, której nie muszę robić.

Najpierw sprzątanie - zapytałam Panią, czy mi pomoże. Zdziwiona chętnie się zgodziła. Doprowadziłyśmy do porządku zapuszczoną kuchnię. W trakcie tej pracy ona stopniowo zaczęła ze mną rozmawiać. Nawiązałyśmy kontakt. To był pierwszy krok. Oczywiście nie chcę, by w tym miejscu ktoś pomyślał, że idealizuję. Nie! To było stadium choroby Alzheimera z ucieczkami i niszczeniem domowych sprzętów w środku nocy. Trzeba było wstać, uspokoić seniorkę, położyć spać. Ale relacja z osobą chorą na Alzheimera jest bardzo ważna, nawet jeśli ona momentami traci kontakt z rzeczywistością. To się udało, miałyśmy naprawdę dobry kontakt.

Z Panem było tak, że patrzyłam na niego i mimo, że tego nie mówił, widziałam jak patrzy na umierający ogród. Wiedział, na co choruje, nie mówił, ale to się czuło, że najbardziej bolało go to, że zdrowia nie da się kupić.

Zabrałam się za ten ogród, wsadziłam dziadka w samochód, pojechaliśmy kupić sadzonki. On naprawdę odżywał razem z tym ogrodem! Przeżył rok. Nie mówię, że to moja zasługa, ale wiem, że dało mu to ogromną radość i nadzieję. Ja zostałam tam pół roku.

To było nieocenione doświadczenie. Rodzina, z której uciekały wszystkie opiekunki dla mnie okazała się cudowna.

Tak jest w tej pracy!

Przede mną była kobieta, która powiedziała „nie będę się tu wysilać”, pracowała na minimum, przekazała mi, że chleb musiała kupować z własnych pieniędzy. Zapytana przeze mnie, dlaczego tego nie zgłosiła, powiedziała „bo się boję, że mnie wyrzucą”. Narzekała na firmę i na rodzinę.

Trzeba rozmawiać, szukać rozwiązań. Fochami niczego się nie załatwi. Nie tylko w tej pracy, ale w każdej.

InterKadra: A rodziny niemieckie? Co Pani o nich sądzi?

Pani Krystyna: W tej kwestii też staram się spojrzeć z ich perspektywy. Często z nimi rozmawiam, wiele z nich powiedziało mi coś, co wydaje się oczywiste, ale nie wszyscy to rozumieją. My boimy się na jaką rodzinę trafimy, oni się boją, kto do nich przyjedzie. Oni muszą zaufać mi bezgranicznie, przecież powierzają mi życie i zdrowie swoich najbliższych, boją się, muszą ten strach pokonać. Ja też nie wiem, do kogo wchodzę, co mnie czeka w nowym domu.

Strach jest największym wrogiem człowieka. Trzeba go pokonywać gestem, rozmową, próbą zrozumienia.

Opinie, że jesteśmy wykorzystywane i źle traktowane, bo pewnie o to Pani pyta, oceniam negatywnie. Po pierwsze, nikt nikogo nie zmusza do tej pracy, mamy wybór firm i form zatrudnienia. Po drugie, to praca, której podstawą jest kontakt z drugim człowiekiem, więc trzeba rozmawiać. Trzeba rozmawiać z podopiecznym, jego rodziną, firmą. Naprawdę rzadko zdarzają się sytuacje, których nie da się załatwić.

Interkadra: Zapewne spotkała się Pani z deprecjonującym pytaniem lub twierdzeniem „po co podcierać tyłki?”

Pani Krystyna: Ja odpowiadam takim osobom tak - dlaczego lekarz, pielęgniarka, pracownik pogotowia uczył się tyle lat, żeby robić podobne rzeczy, patrzeć na choroby, zmieniać pościele, stykać się z cielesnością w jej najgorszym wymiarze? Ci ludzie nie pokończyli krótkich kursów dla opiekunów, tylko studia, często zarabiają mniej niż my, ponosząc większą odpowiedzialność.

Ci ludzie patrzą na co dzień na tragiczne sytuacje - podjęli taką decyzję!

To jest nasz wybór, nasze powołanie. Jako Opiekunka czuję się spełniona.

Interkadra: Pani Krystyno, serdecznie dziękuję za rozmowę

Udostępnij